SeSim pisze:Btw nie wspomnę już o kompletnym puszczeniu w niepamięć gier "podwórkowych".
W dzieciństwie graliśmy w nogę, w chowanego, w ganianego, w puchę, w kwadraty, w tysiąca (tego rysowanego kredą), w kapsle...
Podejrzewam, że 90% dzisiejszych dzieciaków w ogóle nie słyszała o tych grach...
SeSim pisze:Nie ma gier nie opartych na przemocy. Na upartego nawet w durnym chińczyku czy tetrisie można się dopatrzeć uśmiercania pionków i klocków
Nie zgadzam się. Mylisz przemoc z rywalizacją, która rzeczywiście jest elementem sine qua non w zasadzie każdej gry. Przemoc nie.
Ostatnio zmieniony środa 13 lip 2011, 12:05 przez Leviathan, łącznie zmieniany 1 raz.
"A son seul aspect n'est-on pas terrasse?
Nul n'est assez hardi pour l'exciter"
Job 40:28
[quote="SeSim"]Btw nie wspomnę już o kompletnym puszczeniu w niepamięć gier "podwórkowych". [/quote]
W dzieciństwie graliśmy w nogę, w chowanego, w ganianego, w puchę, w kwadraty, w tysiąca (tego rysowanego kredą), w kapsle...
Podejrzewam, że 90% dzisiejszych dzieciaków w ogóle nie słyszała o tych grach...
[quote="SeSim"]Nie ma gier nie opartych na przemocy. Na upartego nawet w durnym chińczyku czy tetrisie można się dopatrzeć uśmiercania pionków i klocków :P[/quote]
Nie zgadzam się. Mylisz przemoc z rywalizacją, która rzeczywiście jest elementem sine qua non w zasadzie każdej gry. Przemoc nie.
Oj jak się w to grało... mecze, żużel, wyścig "kolarski", i najlepsze - motocross: 20 osób od rana siedzi w piakownicy, najpierw robimy trasę, pochyłe zakręty posypujemy piaskiem tak, by ktoś kto się na nich zatrzymuje ześlizgiwał się do rowu, rowy z wodą, "z kolcami"... i każdy ma po 5ciu zawodników, wypadniesz z trasy czy do rowu - odpadasz. To były czasy... wciąż jeszcze 3mam przez sentyment koło 30 drużyn piłkarskich i 3 żużlowe w pudełku
[quote="Leviathan"]w kapsle... [/quote] Oj jak się w to grało... mecze, żużel, wyścig "kolarski", i najlepsze - motocross: 20 osób od rana siedzi w piakownicy, najpierw robimy trasę, pochyłe zakręty posypujemy piaskiem tak, by ktoś kto się na nich zatrzymuje ześlizgiwał się do rowu, rowy z wodą, "z kolcami"... i każdy ma po 5ciu zawodników, wypadniesz z trasy czy do rowu - odpadasz. To były czasy... wciąż jeszcze 3mam przez sentyment koło 30 drużyn piłkarskich i 3 żużlowe w pudełku :P
[quote="Leviathan"]W dzieciństwie graliśmy w nogę, w chowanego, w ganianego, w puchę, w kwadraty, w tysiąca (tego rysowanego kredą), w kapsle... [/quote] Dodam jeszcze grę w "noża". To była dopiero świetna gra, aczkolwiek raczej dla chłopaków. Grał ktoś? :>
chodzi ci o tą co sobie można było poranić palce :?:
jeśli tak to grałem :mrgreen: na początku jak uczyłem się to używałem śrubokręta bo mnie bolało później już nóż kuchenny :mrgreen: - hardcorowa gra jeśli mówimy o tej samej :badgrin:
Są ludy co dojrzały do śmierci Z rąk ludów niedojrzałych do życia.
Nie cierpię lizustwa
chodzi ci o tą co sobie można było poranić palce :?: jeśli tak to grałem :mrgreen: na początku jak uczyłem się to używałem śrubokręta bo mnie bolało później już nóż kuchenny :mrgreen: - hardcorowa gra jeśli mówimy o tej samej :badgrin:
Chodzi mi o tą grę, w której rysowało się na ziemi (podłoże piasek albo ziemia) okrąg, w wielkości zależnej od ilości graczy, po czym dzieliło się go na równe kawałki dla każdego. Każdy miał swój nóż. Gra polegała na rzuceniu nożem w pole jednego z przeciwników, które graniczyło z naszym tak, żeby nóż się wbił. Jeśli się nie udało, to rzucał następny. Jeśli natomiast nóż się wbił, to musieliśmy narysować prostą linię (równo z wbiciem ostrza) biegnącą od naszego pola do końca pola przeciwnika. Podczas zaznaczania nowej linii nie mogliśmy wyjść z naszego pola (oczywiście można było kucać i podpierać się rękoma). Jeśli nam się nie udało to zmazywało się niedokończoną linię i rzucał następny. Jeśli jednak nam się udało, zabieraliśmy tą część przeciwnikowi i dołączaliśmy do siebie. Gracz odpadał, gdy wyszedł poza swoje pole. Oczywiście dla bezpieczeństwa była zasada, że podczas rzutu przeciwnika w nasze pole wychodziliśmy z naszego terenu.
Była to świetna gra, bo nie dość, że wymagało techniki rzutu nożem (było kilka styli) to wprowadzało elementy dyplomatyczne
Chodzi mi o tą grę, w której rysowało się na ziemi (podłoże piasek albo ziemia) okrąg, w wielkości zależnej od ilości graczy, po czym dzieliło się go na równe kawałki dla każdego. Każdy miał swój nóż. Gra polegała na rzuceniu nożem w pole jednego z przeciwników, które graniczyło z naszym tak, żeby nóż się wbił. Jeśli się nie udało, to rzucał następny. Jeśli natomiast nóż się wbił, to musieliśmy narysować prostą linię (równo z wbiciem ostrza) biegnącą od naszego pola do końca pola przeciwnika. Podczas zaznaczania nowej linii nie mogliśmy wyjść z naszego pola (oczywiście można było kucać i podpierać się rękoma). Jeśli nam się nie udało to zmazywało się niedokończoną linię i rzucał następny. Jeśli jednak nam się udało, zabieraliśmy tą część przeciwnikowi i dołączaliśmy do siebie. Gracz odpadał, gdy wyszedł poza swoje pole. Oczywiście dla bezpieczeństwa była zasada, że podczas rzutu przeciwnika w nasze pole wychodziliśmy z naszego terenu.
Była to świetna gra, bo nie dość, że wymagało techniki rzutu nożem (było kilka styli) to wprowadzało elementy dyplomatyczne :)
Ja grałem! super gra, rzeczywiście... w miarę dobry nożownik był ze mnie
Grałem też w wersję gdzie rysowało się jakby statki, kilkanaście małych okręgów i trzeba w nie było wbić nóż.
Ja grałem! :) super gra, rzeczywiście... w miarę dobry nożownik był ze mnie :P Grałem też w wersję gdzie rysowało się jakby statki, kilkanaście małych okręgów i trzeba w nie było wbić nóż.
gural grałem w to kilka razy lecz u nas przyjął się bardziej "Kamień". Plansza i reszta wszystko tak jak u ciebie jednak myśmy kopali w siebie kamieniem i ten kto wykopał kamień poza plansze tracił jakąś część swego pola. Jak kogoś się nabiło i kamień pozostał w jego polu to też tracił część swego pola
Ech gra świetna i nie raz wracałem z siniakami na nogach :biggrin:
Są ludy co dojrzały do śmierci Z rąk ludów niedojrzałych do życia.
Nie cierpię lizustwa
[b]gural[/b] grałem w to kilka razy lecz u nas przyjął się bardziej "Kamień". Plansza i reszta wszystko tak jak u ciebie jednak myśmy kopali w siebie kamieniem i ten kto wykopał kamień poza plansze tracił jakąś część swego pola. Jak kogoś się nabiło i kamień pozostał w jego polu to też tracił część swego pola :) Ech gra świetna i nie raz wracałem z siniakami na nogach :biggrin:
Chodzenie po ogrodzeniu szkoły i kto mniej razy spadnie też było fajne
EDIT:
Oczywiście w noże różnego rodzaju oraz kapsle też grałem Najbardziej jednak zapadła mi w pamięć gra w "ławki" — Zestawiało się krąg z ławek, każda ławka to była bramka. Ludkowie siadają każdy na swojej ławki i chodzi o to żeby wbić komuś bramkę . Cholera tylko nie pamiętam jak to się punktowało
Top Secret Ninja Off Topic Creators Internatinal Organization Member
Chodzenie po ogrodzeniu szkoły i kto mniej razy spadnie też było fajne :D
EDIT: Oczywiście w noże różnego rodzaju oraz kapsle też grałem ;) Najbardziej jednak zapadła mi w pamięć gra w "ławki" — Zestawiało się krąg z ławek, każda ławka to była bramka. Ludkowie siadają każdy na swojej ławki i chodzi o to żeby wbić komuś bramkę :). Cholera tylko nie pamiętam jak to się punktowało :D
My mielismy dwie. Tę ktora opisal gural nazywalismy "koło" i byla jescze gra w "statki", ewentualnie "okręty". W duzej odleglosci od siebie wyznaczalo sie - bazy i i podażalo w strona przeciwnika, udany rzut powodowal kreslenie statku, czyli swojej figury geometrycznej na piachu, ze statku mozna bylo dalej rzucac, kto pierwszy dotarl do bazy przeciwnika i ja zniszczyl (wbil w nia noz) wygrywal. Zeby nie bylo za latwo zawsze rzucalismy za "ostrza". W ogole jak sobie przypomne te okreslenia dzieciece szczegolnie przy kapzlach- kolarzach typu "łajka", jak ktos ściał zakręt, albo "wyloł" jak ktos wypad poza trase. Te powiedzonka, to byl dopiero istny cud na nowy topic :mrgreen: .
Poza tym jeszcze zaszczepialismy nute hazardu przy "spuszczankach" , czyli rzucaniu z pozycji stojacej monet na ziemie, jak komus udalo sie przykryc inna monete zgarnial pule.
Z piłki to mieliśmy przede wszystkim "zochy" (kazdy na swoim polu i tylko raz pilka moze sie dotknac pola), "ślązaka" (w tym przypadku raz sie mozna dotknac pilki, a gosc na bramce ktory uzbiera 6 puszczonych bramek ma kopaniaka pilka w tylek) i "ścianki" (kopanie pilka w sciane) oprócz klasycznego "mecza" w ktorego grało się "blokowe" z innymi blokami.
Gralo sie tez w kosza w "Króla" (rzucanie osobistych, a jeden gosc bedacy krolem, po kazdy nieudanym twym rzucie mogl cie wrzucic i degradowac o kolejne pozycje az do wykluczenia) i "Cesarza" czyli rzucanie pilka do kosza z miejsca w ktorym sie ja zlapie, tu duza role pełnily tzw. "petardy" i "czyste"
A wieczorem juz z dziewczynami :-" obowiazkowy "chowany" zwany rowniez u nas "kryjówką".
I jeszcze przeciez "podchody".
Czasem ty jesz niedźwiedzia, a czasem to niedźwiedź je ciebie.
[quote="gural"]Dodam jeszcze grę w "noża". [/quote] My mielismy dwie. Tę ktora opisal gural nazywalismy "koło" i byla jescze gra w "statki", ewentualnie "okręty". W duzej odleglosci od siebie wyznaczalo sie - bazy i i podażalo w strona przeciwnika, udany rzut powodowal kreslenie statku, czyli swojej figury geometrycznej na piachu, ze statku mozna bylo dalej rzucac, kto pierwszy dotarl do bazy przeciwnika i ja zniszczyl (wbil w nia noz) wygrywal. Zeby nie bylo za latwo zawsze rzucalismy za "ostrza". W ogole jak sobie przypomne te okreslenia dzieciece szczegolnie przy kapzlach- kolarzach typu "łajka", jak ktos ściał zakręt, albo "wyloł" jak ktos wypad poza trase. Te powiedzonka, to byl dopiero istny cud na nowy topic :mrgreen: . Poza tym jeszcze zaszczepialismy nute hazardu przy "spuszczankach" , czyli rzucaniu z pozycji stojacej monet na ziemie, jak komus udalo sie przykryc inna monete zgarnial pule.
Z piłki to mieliśmy przede wszystkim "zochy" (kazdy na swoim polu i tylko raz pilka moze sie dotknac pola), "ślązaka" (w tym przypadku raz sie mozna dotknac pilki, a gosc na bramce ktory uzbiera 6 puszczonych bramek ma kopaniaka pilka w tylek) i "ścianki" (kopanie pilka w sciane) oprócz klasycznego "mecza" w ktorego grało się "blokowe" z innymi blokami. Gralo sie tez w kosza w "Króla" (rzucanie osobistych, a jeden gosc bedacy krolem, po kazdy nieudanym twym rzucie mogl cie wrzucic i degradowac o kolejne pozycje az do wykluczenia) i "Cesarza" czyli rzucanie pilka do kosza z miejsca w ktorym sie ja zlapie, tu duza role pełnily tzw. "petardy" i "czyste" A wieczorem juz z dziewczynami :-" obowiazkowy "chowany" zwany rowniez u nas "kryjówką". I jeszcze przeciez "podchody".
Dodam jeszcze grę w "noża". To była dopiero świetna gra, aczkolwiek raczej dla chłopaków.
nie tylko dla chłopaków [-X :mrgreen: , u mnie wszyscy namietnie w nia pogrywali {|=
Populanraa była również zabawa "w podchody", odpowiednim terenem były jakieś krzaczyska, gęste lasy, place budowy lub inne labiryntopodobne obszary, na których dwie grupy - szukających i szukanych, miały za zadanie jak najdłużej pozostawać w ukryciu/jak najszybciej odnależć przeciwnika.
[quote]Dodam jeszcze grę w "noża". To była dopiero świetna gra, aczkolwiek raczej dla chłopaków.[/quote] nie tylko dla chłopaków [-X :mrgreen: , u mnie wszyscy namietnie w nia pogrywali :-({|= Populanraa była również zabawa "w podchody", odpowiednim terenem były jakieś krzaczyska, gęste lasy, place budowy lub inne labiryntopodobne obszary, na których dwie grupy - szukających i szukanych, miały za zadanie jak najdłużej pozostawać w ukryciu/jak najszybciej odnależć przeciwnika.
Pierwsza, "lotki", polega na trafieniu do kosza, jeśli piłka nie wpada, to następny musi rzucać będąc w powietrzu (po wyskoku), nie mógł przy rzucie dotykać ziemi, jak nie trafił, to następny i tak w kółko. Jak ktoś trafił to szedł na linię osobistych i zaczynał następną kolejkę rzutem tyłem (stojąc plecami do kosza). Przed rzutem każdego piłka mogła się tylko 1 raz odbić od ziemi. Za "świecę" dostawało się -1. Za trafienie +1. Grało się do -5/+5.
Druga, mojego autorstwa ^^, "kłosz" (miks słów "Squash" i "Kosz"). Polegała mniej więcej na tym co Squash, tylko że piłką do kosza rzucaliśmy w tablicę/obręcz. Jak wiadomo, im mocniej, tym lepiej Często liczyła się technika trafiania w obręcz tak, żeby piłka odlatywała w bok, ale niekiedy wystarczyła laga w tablice, po której piłka przelatywała nad delikwentem nie pozostawiając mu szans :badgrin: Podczas "kłosza", nie można było trafić do kosza, bo dostawaliśmy karny punkt, tak samo jak w momencie nie trafienia w tablice/obręcz. Grało się do 10 karnych punktów.
[quote="Lens"]"ślązaka"[/quote] U mnie to się zwie "jedynki".
Przypomniały mi się jeszcze dwie.
Pierwsza, "lotki", polega na trafieniu do kosza, jeśli piłka nie wpada, to następny musi rzucać będąc w powietrzu (po wyskoku), nie mógł przy rzucie dotykać ziemi, jak nie trafił, to następny i tak w kółko. Jak ktoś trafił to szedł na linię osobistych i zaczynał następną kolejkę rzutem tyłem (stojąc plecami do kosza). Przed rzutem każdego piłka mogła się tylko 1 raz odbić od ziemi. Za "świecę" dostawało się -1. Za trafienie +1. Grało się do -5/+5.
Druga, mojego autorstwa ^^, "kłosz" (miks słów "Squash" i "Kosz"). Polegała mniej więcej na tym co Squash, tylko że piłką do kosza rzucaliśmy w tablicę/obręcz. Jak wiadomo, im mocniej, tym lepiej :) Często liczyła się technika trafiania w obręcz tak, żeby piłka odlatywała w bok, ale niekiedy wystarczyła laga w tablice, po której piłka przelatywała nad delikwentem nie pozostawiając mu szans :badgrin: Podczas "kłosza", nie można było trafić do kosza, bo dostawaliśmy karny punkt, tak samo jak w momencie nie trafienia w tablice/obręcz. Grało się do 10 karnych punktów.
[quote="chmiel"]eeeeee skłosz nie jest jedynie twoim pomysłem, bo razem żeśmy to rozkminili [/quote] No, no. Chodziło mi, że jestem jednym z autorów :) Zapomniałem, że tu bywasz to cię nie wymieniałem ;p
gural pisze:Druga, mojego autorstwa ^^, "kłosz" (miks słów "Squash" i "Kosz").
Qrde gural, może nie wiesz ale to przyszło aż do Lublina
Lens pisze:ochy" (kazdy na swoim polu i tylko raz pilka moze sie dotknac pola),
U mnie nazwa "kwadraty"
Lens pisze:ślązaka
"Dupca"
Lens pisze:ścianki" (kopanie pilka w sciane) oprócz klasycznego "mecza" w ktorego grało się "blokowe" z innymi blokami.
Gralo sie tez w kosza w "Króla" (rzucanie osobistych, a jeden gosc bedacy krolem, po kazdy nieudanym twym rzucie mogl cie wrzucic i degradowac o kolejne pozycje az do wykluczenia)
No oczywiście Król był świetny.
Była jeszcze gra z użyciem kart - "policjanci i złodzieje"
Liczba kart zalezna od ludzi, musiał być Król, kat, asy to policja, 9 to zlodzieje, ew. krolowa jeszcze. Rozdajesz karty. Potem król odlicza. Zlodzieje mają obiec sklep i wrocic na miejsce, policja ma do tego nie dopuścić. Złapani złodzieje dostają poważną karę od Króla którą wykonywał kat.
Bawiło się jeszcze w "podchody", i "chowanego" drużynowo dziewczyny na chłopaków na całym osiedlu.
W piłkę "słupek-poprzeczka". Na punkty. Poprzeczka to 100, słupek 50, spojenie 200, zwykły gol 5. Trzeba było uzbierać ustaloną wcześniej liczbę punktów.
Było coś podobnego do "noża". Też koło i każdy ma swoją część wyrysowaną kredą. Jena osoba rzuca jak najwyżej piłkę, inna ma złapać a wszyscy się rozbiegają. Łapiący może zrobić kilka kroków, i rzuca. kogo trafi temu zabiera teren. Następnie to on rzuca do góry, a ten trafiony musi złapać.
[quote="gural"]Druga, mojego autorstwa ^^, "kłosz" (miks słów "Squash" i "Kosz").[/quote]
Qrde gural, może nie wiesz ale to przyszło aż do Lublina :)
[quote="Lens"]ochy" (kazdy na swoim polu i tylko raz pilka moze sie dotknac pola),[/quote] U mnie nazwa "kwadraty"
[quote="Lens"]ślązaka[/quote] "Dupca"
[quote="Lens"]ścianki" (kopanie pilka w sciane) oprócz klasycznego "mecza" w ktorego grało się "blokowe" z innymi blokami. Gralo sie tez w kosza w "Króla" (rzucanie osobistych, a jeden gosc bedacy krolem, po kazdy nieudanym twym rzucie mogl cie wrzucic i degradowac o kolejne pozycje az do wykluczenia)[/quote]
No oczywiście :) Król był świetny.
Była jeszcze gra z użyciem kart - "policjanci i złodzieje" Liczba kart zalezna od ludzi, musiał być Król, kat, asy to policja, 9 to zlodzieje, ew. krolowa jeszcze. Rozdajesz karty. Potem król odlicza. Zlodzieje mają obiec sklep i wrocic na miejsce, policja ma do tego nie dopuścić. Złapani złodzieje dostają poważną karę od Króla którą wykonywał kat.
Bawiło się jeszcze w "podchody", i "chowanego" drużynowo dziewczyny na chłopaków na całym osiedlu.
W piłkę "słupek-poprzeczka". Na punkty. Poprzeczka to 100, słupek 50, spojenie 200, zwykły gol 5. Trzeba było uzbierać ustaloną wcześniej liczbę punktów.
Było coś podobnego do "noża". Też koło i każdy ma swoją część wyrysowaną kredą. Jena osoba rzuca jak najwyżej piłkę, inna ma złapać a wszyscy się rozbiegają. Łapiący może zrobić kilka kroków, i rzuca. kogo trafi temu zabiera teren. Następnie to on rzuca do góry, a ten trafiony musi złapać.
[quote="mriswith"]Qrde gural, może nie wiesz ale to przyszło aż do Lublina[/quote] \:D/ Albo ktoś miał taki sam pomysł, albo ktoś z moich znajomych ma znajomych w Lublinie :)
Lens pisze:
, "ślązaka" (w tym przypadku raz sie mozna dotknac pilki, a gosc na bramce ktory uzbiera 6 puszczonych bramek ma kopaniaka pilka w tylek)
U mnie to się "warszawianka" nazywało lub po prostu "jedno podanie"
Widzę, że większość gier była taka sama Nawet nie pamiętam od kogo to przychodziło... Czasem mam wrażenie, że to się wiedziało tylko nie wiem skąd
Top Secret Ninja Off Topic Creators Internatinal Organization Member
[quote="Lens"] , "ślązaka" (w tym przypadku raz sie mozna dotknac pilki, a gosc na bramce ktory uzbiera 6 puszczonych bramek ma kopaniaka pilka w tylek) [/quote]
U mnie to się "warszawianka" nazywało lub po prostu "jedno podanie" :D
Widzę, że większość gier była taka sama :) Nawet nie pamiętam od kogo to przychodziło... Czasem mam wrażenie, że to się wiedziało tylko nie wiem skąd :)
z miłą chęcią no to tak gra polega na tym że jedna osoba goni resztę ale mogą biegać tylko po trawie bądź po kolorze zielonym drabinki itp. jeżeli nadepnąłeś na beton to ty gonisz dlatego trzeba skakać z trawy na trawe przez beton chodnik itp. zabawa była super aha jak ktos kogos zlapal to ten liczyl do iluś tam i zaczynał gonić
z miłą chęcią no to tak gra polega na tym że jedna osoba goni resztę ale mogą biegać tylko po trawie bądź po kolorze zielonym drabinki itp. jeżeli nadepnąłeś na beton to ty gonisz dlatego trzeba skakać z trawy na trawe :) przez beton chodnik itp. zabawa była super :) aha jak ktos kogos zlapal to ten liczyl do iluś tam i zaczynał gonić
Myślę, że te wszystkie gry odchodzą w zapomnienie nie tylko przez komputery. My dzieciństwo mieliśmy w czasie wyżu demograficznego, mieliśmy rówieśników, było się z kim bawić.
Myślę, że te wszystkie gry odchodzą w zapomnienie nie tylko przez komputery. My dzieciństwo mieliśmy w czasie wyżu demograficznego, mieliśmy rówieśników, było się z kim bawić.
W piłkę "słupek-poprzeczka". Na punkty. Poprzeczka to 100, słupek 50, spojenie 200, zwykły gol 5. Trzeba było uzbierać ustaloną wcześniej liczbę punktów.
tysiąc lub hydraulik :biggrin:
Lens napisał/a:
, "ślązaka" (w tym przypadku raz sie mozna dotknac pilki, a gosc na bramce ktory uzbiera 6 puszczonych bramek ma kopaniaka pilka w tylek)
U mnie to się "warszawianka" nazywało lub po prostu "jedno podanie"
zbijak :badgrin:
z miłą chęcią no to tak gra polega na tym że jedna osoba goni resztę ale mogą biegać tylko po trawie bądź po kolorze zielonym drabinki itp. jeżeli nadepnąłeś na beton to ty gonisz dlatego trzeba skakać z trawy na trawe przez beton chodnik itp. zabawa była super aha jak ktos kogos zlapal to ten liczyl do iluś tam i zaczynał gonić
niebo ziemia :biggrin:
Są ludy co dojrzały do śmierci Z rąk ludów niedojrzałych do życia.
Nie cierpię lizustwa
[quote]W piłkę "słupek-poprzeczka". Na punkty. Poprzeczka to 100, słupek 50, spojenie 200, zwykły gol 5. Trzeba było uzbierać ustaloną wcześniej liczbę punktów. [/quote] tysiąc lub hydraulik :biggrin:
[quote]Lens napisał/a:
, "ślązaka" (w tym przypadku raz sie mozna dotknac pilki, a gosc na bramce ktory uzbiera 6 puszczonych bramek ma kopaniaka pilka w tylek)
U mnie to się "warszawianka" nazywało lub po prostu "jedno podanie" :D [/quote] zbijak :badgrin:
[quote]z miłą chęcią no to tak gra polega na tym że jedna osoba goni resztę ale mogą biegać tylko po trawie bądź po kolorze zielonym drabinki itp. jeżeli nadepnąłeś na beton to ty gonisz dlatego trzeba skakać z trawy na trawe :) przez beton chodnik itp. zabawa była super :) aha jak ktos kogos zlapal to ten liczyl do iluś tam i zaczynał gonić[/quote] niebo ziemia :biggrin:
w zbijaka to gralismy na wfie w podstawowce swietna zabawa wszyscy razem sa na 1 linii i ktos tam rzucal no przednia zabawa a teraz to czasem tylko slysze takie dzieci masz moze ta gre itp. zawsze wynalazek ktory mial pomoc ludzkosci okazal sie kolejnym niewypalem ktore szkodzi nam samym wiadomo tez pomaga ale i szkodzi ale to tez jest moim zdaniem wina rodzicow ze nie ograniczaja dzieciom dostepu do kompa
w zbijaka to gralismy na wfie w podstawowce swietna zabawa wszyscy razem sa na 1 linii i ktos tam rzucal no przednia zabawa a teraz to czasem tylko slysze takie dzieci masz moze ta gre itp. zawsze wynalazek ktory mial pomoc ludzkosci okazal sie kolejnym niewypalem ktore szkodzi nam samym wiadomo tez pomaga ale i szkodzi :/ ale to tez jest moim zdaniem wina rodzicow ze nie ograniczaja dzieciom dostepu do kompa
i tak powinno byc wolalbym zeby moje dziecko bawilo sie na dworzu niz samo w domu wyalienowane brak komunikatywnosci bo w przyszlosci moze miec problemy ze znalezieniem sie w towarzystwie
i tak powinno byc wolalbym zeby moje dziecko bawilo sie na dworzu niz samo w domu wyalienowane brak komunikatywnosci bo w przyszlosci moze miec problemy ze znalezieniem sie w towarzystwie