Strona 2 z 2
: piątek 25 maja 2007, 07:30
autor: Padre
Teraz to się nazywa LARP'ami a my porostu ganailiśmy ise ze starterem i paroma plastikowymi karabinami po podwórku klatkach i okolicach , grłało sie w noge piłka do tenisa robił wyścigi rowerowe wokół klombu itp.
: piątek 25 maja 2007, 17:06
autor: wilczy
Masz Padre rację, już jako dzieciak grałem w LARPa "Czterej Pancerni" i nawet specjalnie wybieraliśmy się w tym celu "na bunkry" w pobliskim lesie \:D/
Stare podwórkowe gry w piłkę
: poniedziałek 11 lip 2011, 14:48
autor: Mały Nemo
Kiedyś dawno temu, gdy analogowa forma rozrywki wciąż królowała na stołach wielu z nas, czasami aby się przewietrzyć, grywało się w również w różne gry w piłkę na dworze.
Gry te niestety są już przeszłością; mało kto, zwłaszcza dzisiejsza młodzież, pamięta zasady tych gier, a wydaje się również, iż ostatni raz grało w nie gdzieś w okolicach lat 90...
Chciałbym podyskutować z wami zasady tych gier, może ktoś sobie przypomni jak się w nie grało, może młodzież zobaczy w co my, zamiast w jakieś FPP, graliśmy, gdy byliśmy w ich wieku.
Ja sam pamiętam 3 takie gry, pierwsza z nich, to "Gównojad". Gra ta miała również bardzo wiele innych nazw, generalnie chodziło o to, ażeby odbijać piłkę od muru. Każdy gracz, mając do dyspozycji tylko jedno dotknięcie piłki, musiał piłkę tak kopnąć, ażeby wcelować w mur. Gdy po jego kopnięciu piłka dotknęła mur, kolej przechodziła na następnego gracza. Jeżeli nie wcelował w mur albo dotknął piłkę więcej niż jeden raz (za wyjątkiem żonglerki), otrzymywał literkę z nazwy gry. Gracz, który "zdobył" wszystkie literki, przegrywał. Gra była bardzo prosta i ciekawa, w zależności od położenia muru często zdarzało się, iż piłka wypadała za mur (więc najpierw należało ją pożąglować, aby w ogóle mur widzieć, a dopiero strzelać) albo wylatywała tak daleko od muru (albo pod takim kątem), iż trafić do celu nią było bardzo trudno.
Drugą grą, o której chciałbym wspomnieć, jest "gra w Warszawę". Potrzeba do niej minimum 3 graczy, chodziło w niej o to, iż jeden gracz stał na bramce, a dwaj pozostali strzelali mu gole. W zależności jak tego gola mu strzelili, tyle negatywnych punktów otrzymywał bramkarz. Piłkę znów można było dotknąć tylko raz, chyba że inny gracz zaraz po nas ją również dotknął. Bramkarz się zmieniał, kiedy gracz wybił piłkę poza bramkę albo poza poprzeczkę (często także się grało na tzw. "główka/przewrotka ratuje - nie szło się na bramkę), z powodu "czystego strzału" - piłka musiała być dotknięta przynajmniej przez 2 graczy, zanim można było strzelić gola, jeżeli gracz strzelił gola gdy piłka wcześniej dotknęła jedynie bramkarza, to sam wchodził na bramkę albo gdy bramkarz złapał piłkę w locie, gdy ta od momentu strzału nie dotknęła ziemi. W takim przypadku krzyczał "stop" i wszyscy gracze się zatrzymywali w miejscu, gdzie stali. Następnie bramkarz rzucał piłką w 1 z graczy, jeżeli trafił, a ten gracz nie złapał piłki, to zmieniał się z nim na bramce. Jeżeli gracz złapał piłkę, to sam mógł nią rzucić w innego gracza lub bramkarza. W tej grze dosyć popularne, z różnych względów :-", stało się Prawo Pascala - kto kopie, ten zapierdala.
Trzecia gra, o której tym razem mniej wspomnę, to "gra w kwadraty". Prawie zawsze grało się w tę grę na ulicach, na których przejeżdżał jeden samochód raz na pół dnia. Rysowało się kredą kwadraty 10 stóp na 10 stóp - to był obszar gry każdego z graczy. W grze chodziło o to, aby tak żonglować piłką między graczami, ażeby gracze otrzymywali punkty karne. Zasady tej gry o wiele mniej pamiętam, niźli powyższych dwu, niemniej piłkę można było dotknąć raz lub dwa razy i tak ją odbić, ażeby dotknęła pola przeciwnego gracza. Jeżeli się dotknęło więcej razy piłkę niźli dozwolone albo piłka nie dotknęła pola przeciwnego gracza, albo dotknęło się piłkę ręką otrzymywało się punkty karne. Za "szczury", czyli takie odbicie piłki, iż znajdowała się ona przy ziemi samemu otrzymywało się punkty karne. Piłkę ręką odbijało się tylko raz, gdy gracz otrzymał jakieś punkty - rzucona piłka miała obowiązek odbić się na naszym polu oraz na polu jakiegoś przeciwnika. Z tego co pamiętam, to po 12 punktach karnych gracz odpadał z gry.
===
Pochwalcie się w co wy graliście, przypomnijcie zasady waszych gier albo uzupełnijcie powyższe!
A na koniec:
http://i.imgur.com/5Bu1a.jpg 
: poniedziałek 11 lip 2011, 15:26
autor: OSH
Moja ulubioną grą były "dwa sztandary" - podwórko dzieliło się na 2 części, po obu stronach rysowało koła, w kołach umieszczało się jakiś przedmiot, który był "sztandarem", albo "skarbem" drużyny. Gra polegała na tym, żeby przebiec do koła przeciwnika, porwać "sztandar" i uciec na własną połowę nie dając się przy tym dotknąć przez członków drużyny przeciwnika. Zarąbista zabawa.
No i oczywiście gra w "głupka": trzech gości, jedna bramka. Jedne z nich, ów "głupek" miał za zadanie odebrać jednemu z dwóch pozostałych piłkę i strzelić do bramki. Wtedy ten któremu odebrano, stawał się "głupkiem".
A z podwórkowej piłki to pamiętam dwie niezapomniane zasady, stosowane w sytuacji, gdy nie dało się zrobić równych liczbowo składów, bo kogoś brakowało: "bramkarze lotni" i zasada "kto bliżej" :mrgreen:
: poniedziałek 11 lip 2011, 15:54
autor: ant
W to pierwsze, co opisałeś, to się grało ostro. Nazywaliśmy to grą w "króla". Za każde zwycięstwo w danej rundzie gracz otrzymywał jedna literkę ze słowa KRÓL. Kto pierwszy zdobył cztery literki, otrzymywał tytuł króla.
Jak moi rodzice budowali dom i były już postawione główne ściany (bez działowych), to grało się tam idealnie. Każdy starał się kopnąć piłkę tak, aby odbiła się o ścianę i wypadła przez okno :>
W drugą grę, którą opisałeś, grało się najwięcej, pomijając standardowe mecze w nogę.
Zasady trzeciej gry przypominają trochę pula (tak to wymawialiśmy).
Nad linią dzielącą pole gry na dwie części, na wysokości około 1,5 metra, naciągnięty był sznurek. Chodziło o to, aby bez użycia rąk przebijać piłkę na pole przeciwnika. Jeśli upadła ona na podłoże, drużyna zdobywała punkt. Ale nie było ograniczenia co do ilości odbić przez pojedynczą osobę i jeśli ktoś był dobry w żonglerce, czy to nogami, czy głową, mógł sobie poodbijać, czekając aż ktoś z jego drużyny zajmie odpowiednią pozycję, po czym podać mu (oczywiście w powietrzu) lub samemu przebić na stronę przeciwnika.
Piłką do nogi grało się też w dwa ognie :>
Chłopaki z mojej klasy w podstawówce (czasy, kiedy trwało to osiem lat) byli wyjątkowo sprawni, w porównaniu do innych klas. My tam cuda robiliśmy z tą piłką. I nie tylko z piłką ^^
Jak sięgnę pamięcią, to kiedyś ciężko było o wolne pole do gry. Trzeba było czekać/negocjować/bić się... aby tylko zając jakieś boisko do gry. Teraz boiska stoją puste. Kiedyś to było nie do pomyślenia, przynajmniej w moich rodzinnych stronach.
Przypomniałem sobie pierwszą lepszą książkę z dzieciństwa - Dzieci z Bullerbyn - jak Lisa przedstawiała krótko innych bohaterów (tak, mam nietypową pamięć). Jedną z najważniejszych rzeczy opisujących jej kolegów była ich sprawność. Mówiła, że Lasse bardzo szybko biega. Olle też bardzo szybko, chociaż nie tak jak Lasse.
Teraz to wszystko takie jakieś zastygłe i wirtualne... Widok biegnącego z kijem dzieciaka, to dzisiaj fenomen, za to idącego z batonem, spoconego, bo idzie do domu szybkim krokiem, aby nabić trochę expa w WoWie - to normalka.
: poniedziałek 11 lip 2011, 16:47
autor: arai
W Króla chyba też grałam. Dwa ognie to podstawa. Poza tym jeszcze całkiem niedawno, bo rok temu, grałam w Kluskę (gra z dzieciństwa) w wodzie (dodatkowy poziom trudności). Gra wymaga oczywiście piłki i polega na tym, że wszyscy skupiają się blisko siebie. Jedna osoba wyrzuca piłkę wysoko w górę i krzyczy czyjeś imię. Wszyscy rozbiegają się (starając się znaleźć jak najdalej), a osoba, której imię zostało wykrzyknięte, musi złapać piłkę i krzyknąć stop. Wtedy wszyscy muszą się NATYCHMIAST zatrzymać (często zdarza się niektórym oszukiwać i podbiegać jeszcze kilka kroków

Wtedy osoba z piłką może zrobić 3 kroki (zazwyczaj do osoby najbliżej znajdującej się) i ma do wyboru dwie opcje: koszyczek bądź pajacyk. Jeśli wybierze koszyczek to ta osoba musi ręce ułożyć w taki jakby koszyk właśnie i ta osoba musi trafić piłką żeby przeleciała przez niego. Jeśli pajacyka to osoba musi przeturlać piłkę między nogami osoby, która wykonuje pajacyka. Jeśli jej się uda, osoba ta otrzymuje kluskę, jeśli nie to sam otrzymuje kluskę. Ta osoba, której imię zostało wywołane jako następna rzuca piłką i krzyczy czyjeś imię. I tak w kółko. Jak ktoś uzbiera 3 kluski, to piłka jest wykopywana daleko i osoba ta musi po nią pobiec. W tym czasie pozostali wymyślają dla niej przezwiska. Każdy wybiera jedną literkę+ jedną wybiera się dla zmyłki. Kiedy ta osoba wraca wybiera jedną z opcji i otrzymuje przezwisko bądź nie. Potem jak ktoś chce wywołać tą osobę, musi użyć jej nowego przezwiska, bo jeśli się pomyli to dostaje kluskę

Inna zabawa jeszcze była w odbijanie od ściany bloku piłki różnymi sposobami. Ale już nie pamiętam dokładnie jak w to się bawiło.
25 podań chyba każdy zna...
Jeszcze była też zabawa w śledzia. Jeśli ktoś nie zna, to siara

Trzeba się ustawić w kółku i odbijać do siebie piłkę. Jak ktoś nie odbije to jest skuty i wchodzi do środka i kuca. Wtedy zaczyna się zabawa. Bo ludzie z zewnątrz mogą kuć osoby w środku dodając im kolejek. Wybawić się można łapiąc piłkę

: poniedziałek 11 lip 2011, 18:24
autor: SPIDIvonMARDER
Bonus: Jedna osoba stawała na bramce (czyli np. dłuższym boku piaskownicy), a reszta w systemie FFA starałą mu wbić gole. Za każdego gola była jedna literka, kto zebrał całego bonusa, wygrywał. Wersja hard: zanim dostało się pierwszą literkę, trzeba było zebrać dodatkowe 2 punkty.
Król: akurat tego nie lubiłem za bardzo
Kwadraty (wersja z Nowego Portu, Gdańsk): serwowała się zza głowy, jak z auta. Piłka musiała uderzyć o pole serwującego, potem minimum raz uderzyć o czyjeś pole i wypaść poza grę, wtedy ten co ją przepuścił dostawał punkty karne. Przyjmujacy mógł albo raz odbić piłkę na czyjeś inne pole (tak by piłka nie dotknęła jego pola, a dotknęła czyjegoś), albo żonglerkami ją ciągle utrzymywać w powietrzu i dopeiro wtedy gdzieś wysłać. Różne zagrania:
Szczur: płąskie stzrał po ziemie, keidy to nie bardzo wiadomo czy piłka się toczy czy odbija. Zazwyczaj zakazany.
Chamski: zaserwowanie czy odbicie w taki sposób, że piłka odbiła się od samego narożnika czyjegoś pola. Zakazane.
Znęcanie się: wszyscy gnębią jedną osobę. Zakazane.
Prawo pascala: już wyjaśnione

: poniedziałek 11 lip 2011, 19:34
autor: OSH
W Króla to i ja grałem, ale w wersji koszykowej. W Kluskę zresztą też

: poniedziałek 11 lip 2011, 20:14
autor: Rogo
Należałoby wspomnieć o niezapomnianej grze w Kartofla z piłką do siatkówki

Ale nie chce mi się opisywać zasad :mrgreen:
: poniedziałek 11 lip 2011, 21:09
autor: Astropata
W "Krola" czy tez jak to nazwac (bo ile znam osob tyle wersji) sie sporo gralo rzeczywiscie, godzinami mozna bylo kopac i sie nie nudzilo

Chociaz u nas jednak na ogol bylo tak, ze osoba ktora nie odbila dostawala pierwsza litere jakiejs obelgi
W Warszawe tez grywalem troche, ale na pewno mniej niz w "Krola" (zostanmy przy tej nazwie juz na potrzeby forum). Jak pamietam, zasady puntkacji poszczegolnych strzalow tez sie roznily. Glowka, pasowka, wolej, kolano, z zonglowaniem - wszystko inaczej liczylismy.
W Kartofla pilka do siatki tez sie czasem gralo, a jak mielismy dostep do kosza i pilki koszykowej, to wtedy w "21", pewnie tez znacie : )
: poniedziałek 11 lip 2011, 21:54
autor: Mały Nemo
Tyle tutaj nazw gier się przewinęło, może zdradzicie ich zasady dla osób, które nie miały z nimi styczności?
ant pisze:Jak moi rodzice budowali dom i były już postawione główne ściany (bez działowych), to grało się tam idealnie. Każdy starał się kopnąć piłkę tak, aby odbiła się o ścianę i wypadła przez okno :>
Hehe, podobnie tutaj

U nas jak się mur kończył, to po przekątnej była piwnica ze schodami. Kopało się piłkę tak, ażeby piłka odbiła się od muru i wleciała do tej wnęki
Piłką do nogi grało się też w dwa ognie :>
Chociaż tutaj potrza było sporo ludu do gry
ant pisze:Jak sięgnę pamięcią, to kiedyś ciężko było o wolne pole do gry. Trzeba było czekać/negocjować/bić się... aby tylko zając jakieś boisko do gry. Teraz boiska stoją puste. Kiedyś to było nie do pomyślenia, przynajmniej w moich rodzinnych stronach.
Teraz to wszystko takie jakieś zastygłe i wirtualne... Widok biegnącego z kijem dzieciaka, to dzisiaj fenomen, za to idącego z batonem, spoconego, bo idzie do domu szybkim krokiem, aby nabić trochę expa w WoWie - to normalka.
Skoro już wchodzimy w ten temat... poniekąd to też było moim celem założenia tegoż tematu. Nie tak całkiem dawno temu gdzieś indziej i przy innych okolicznościach (rozmowa na temat Google+ FaceBooka i innych social networking stronach) pisałem, że te wspaniałe gry w piłkę, w które się grywało w czasach, gdy liczbę komputerów wśród znajomych można było policzyć na 1 ręce, wyginą wraz z pokoleniem, które w te gry grywało. My, to starsze pokolenie znamy te gry, jak właśnie w Warszawę, Króla, czy Kwadraty, bo w nie graliśmy, gdy byliśmy młodsi. Ale teraz już w nie nie gramy, bo nie mamy czasu ani z kim grać. Młodsze pokolenie to może w ogóle tych gier nie znać albo ewentualnie słyszeć kiedyś "z nazwy". Gry te prędzej czy później zostaną zapomniane, jeżeli już przypadkiem nie są...
===
To samo przypomina mi się tasowanie i rozdawanie kart, przykładowo Poszukiwaczy.
arai pisze:Jeszcze była też zabawa w śledzia. Jeśli ktoś nie zna, to siara

Trzeba się ustawić w kółku i odbijać do siebie piłkę. Jak ktoś nie odbije to jest skuty i wchodzi do środka i kuca. Wtedy zaczyna się zabawa. Bo ludzie z zewnątrz mogą kuć osoby w środku dodając im kolejek. Wybawić się można łapiąc piłkę

Była kiedyś taka gra karciana, "Kuku", zwłaszcza wariant bity. Zasady gry w Kuku pominę, niemniej gracz który przegrywał, musiał wylosować 1 kartę, która oznaczała ile ran otrzyma. Pik - uniewinnienie, Trefl - słabe uderzenia, Karo - mocne uderzenia, Kier - extra mocne. Losowało się kartę poprzez słowa
"Która? Skąd? I z czym?". "Która?" - czyli która karta. "Skąd?" - czyli czy z dołu, czy z góry decka. "I z czym?" - i tu zaczyna się problem. Dotąd, jak długo tasuję i rozdaję karty Poszukiwaczy do starego MiMa czy teraz nowego, to prócz moich znajomych, których nauczyłem co to oznacza, to nikt inny zdaje się, że nie wie/nie pamięta. To w pewien sposób śmieszne jest patrzeć, jak ktoś wielkie oczy nadstawia, słysząc "I z czym" i nie wie, co ma powiedzieć

. A chodzi o to, czy "z Panem" czy "bez Pana" - czy z dodatkową zakrytą kartą, czy bez niej.
Kończąc jeszcze motyw Kuku na bite, po wylosowaniu karty, gracz który miał być bity, mógł zdecydować, czy chce otrzymać karę "na rękę" czy "na palce". Wersja na palce była boleśniejsza. Gracz, który bił, brał całą talię w rękę i nimi wymierzał karę - nie miał prawa ułożyć kart, jeżeli się jakoś one wywróciły. Jeżeli przynajmniej wypadła mu 1 karta z ręki, to sam otrzymywał karę 24 extra mocne.
===
SPIDIvonMARDER pisze:Kwadraty (wersja z Nowego Portu, Gdańsk): serwowała się zza głowy, jak z auta. Piłka musiała uderzyć o pole serwującego, potem minimum raz uderzyć o czyjeś pole i wypaść poza grę, wtedy ten co ją przepuścił dostawał punkty karne. Przyjmujacy mógł albo raz odbić piłkę na czyjeś inne pole (tak by piłka nie dotknęła jego pola, a dotknęła czyjegoś), albo żonglerkami ją ciągle utrzymywać w powietrzu i dopeiro wtedy gdzieś wysłać. Różne zagrania:
Szczur: płąskie stzrał po ziemie, keidy to nie bardzo wiadomo czy piłka się toczy czy odbija. Zazwyczaj zakazany.
Chamski: zaserwowanie czy odbicie w taki sposób, że piłka odbiła się od samego narożnika czyjegoś pola. Zakazane.
Znęcanie się: wszyscy gnębią jedną osobę. Zakazane.
Prawo pascala: już wyjaśnione

Zgadza się

, za wyjątkiem tego, iż bodaj pierwszy szczur był niekarany, dopiero następny już tak.
: poniedziałek 11 lip 2011, 22:41
autor: SPIDIvonMARDER
To, że boiska stoją puste, to nie uogólniajmy. To kwestia danego regionu. U mnie na 20 tys. mieszkańców dzielnicy są 3 boiska: jedno koło gimanzjum (wiecznie zajęte, ponadto trzeba dowód zostawiać, co mnie mierzwi), koło podstawówki (jedno małe, betonowe i niewygodne, drugie gigantyczne i zachwaszczone) oraz jedno prywatne. Wynik taki, że nigdy nie było gdzie grać, bo albo byliśmy gonieni przez jednych ludzi, albo przez drugich. Na początku było nieco dzikich boisk na polach czy pustych działkach, ale z czasem je zabudowano.
: wtorek 12 lip 2011, 08:46
autor: arai
My często bawiliśmy się piłką w prześwicie (mieszkam w bloku). Teraz jest tam napisane: zakaz gry piłką. Wtedy często krzyczała taka staruszka na nas, że robimy echo, że hałas się niesie, a kilka razy też jakiś dziadek wyszedł nas pogonić, bynajmniej nie zniechęcało nas to ani trochę. Poza zabawami piłką była też oczywiście guma do skakania, skakanka, rolki, rowery, zabawa w policjantów i złodziei, i inne zabawy ruchowe. Ja byłam straszną chłopczycą: łaziłam po drzewach, biłam chłopaków (jak zasłużyli, czyli bardzo często ;P), jako jedyna w czasie berka wskakiwałam na daszki klatek schodowych (jak nam tam wrzucili coś). Cały dzień siedziało się na dworze. Ale te czasy minęły już dawno temu ;P :roll:
: wtorek 12 lip 2011, 09:58
autor: Rogo
arai pisze:Ale te czasy minęły już dawno temu ;P :roll:
Tak, teraz 3 godziny dziennie na same gry przeglądarkowe :mrgreen:
: wtorek 12 lip 2011, 11:26
autor: arai
Tak, teraz 3 godziny dziennie na same gry przeglądarkowe :mrgreen:
Ale po mnie przynajmniej tego nie widać

: wtorek 12 lip 2011, 22:16
autor: Miszon
"gra w Warszawę"
u nas to było "w Niemca" albo "w Murzyna". Ustalało się jakiś limit punktowy (np. 50) i jeśli któryś z graczy tyle nazbierał (dajmy na to - bramka strzelona przewrotką to 10 punktów, angielką - 5, głową - 3, kolankiem - 2, normalnie - 1, ale były różne punktacje rzecz jasna. W sumie piętę pominąłem), to przegrywał i musiał robić "zadania" zlecane przez innych. Oj, różne były - pobiec do sklepu po coś do picia, wyjść na środek ulicy i krzyknąc --CENZURA-- 3 razy, obec 10 razy drzewo, etc.

. Oczywiście raz można było dotknąć piłkę, chyba że w powietrzu się odbijało. Czasem graliśmy, że "przewrotka ratuje", ale rzadko. Kto pierwszy stanie na bramce losowało się w ten sposób, że każdy odbijał piłkę w powietrzu i kto najmniej odbił (kurde, nie pamiętam już jakiego używało się słowa na określenie żonglowania...), ten stawał pierwszy.
A gównojad to u nas była "Świnia" zdaje się.
a graliście w noża? Ja do dziś pamiętam mniej więcej kolejność i prawie wszystkie nazwy rzutów:
- rzut, (potem na początku następnej rundy x tyle, która runda. Zwykle do 10 się grało)
- paluszek,
- ścianka,
- zegarek,
- łokietek,
- ramiączko,
- bródka,
- buźka,
- nosek,
- czółko,
- ślizg,
- hajhitla,
- kibelek,
- pstryczek,
- kołowrotek (gwiazda?nie pamiętam nazwy).
w razie skuchy, kolejka przechodziła na następnego gracza.
: środa 13 lip 2011, 12:02
autor: Mały Nemo
*bump*
Re: Stare gry podwórkowe
: piątek 20 cze 2025, 15:15
autor: star
Jakie były wasze top 3 gry z dzieciństwa? Te, do których wracalibyście bez wahania?
Re: Stare gry podwórkowe
: piątek 20 cze 2025, 19:06
autor: JollyRoger
No cóż:
1. Magia Miecz II edycja z chyba 1993
2. Stratego
3. Eurobusiness
Re: Stare gry podwórkowe
: piątek 20 cze 2025, 19:20
autor: Piter
Bez dwóch zdań:
1. Magia i Miecz / Magiczny Miecz (ale tak naprawdę najczęściej graliśmy na własnej planszy narysowanej kredkami + narysowanymi Poszukiwaczami).
2. Ryzyko: Gra o podbój Świata
3. Fortuna
Re: Stare gry podwórkowe
: piątek 20 cze 2025, 19:45
autor: Mały Nemo
Ale wiecie chłopcy, że on (raczej) pytał o top 3 gry na podwórku, a wątpię, abyście w MiMa grali pod wiatr
@Piter,
@Kakofoniks bardzo chce z kimś zagrać w Ryzyko, może się zgłosisz?
