Sesja I - rozgrywka
: sobota 02 sty 2010, 03:05
Zblizalo sie poludnie, jednak na ulicach miasteczka panowal polmrok. Ciezkie, sine chmury wisialy nad Arkham a wstegi mgly pelzaly w ciemnych zaulkach. Powietrze bylo geste, wrecz lepkie, wilgoc czulo sie wszedzie i ubrania nieprzyjemnie kleily sie do ciala. Wlasciciel zajazdu stanal w drzwiach ocierajac pot z czola i mamroczac pod nosem zabral sie do zamykania lokalu.
- Szlag by trafil ta cholerna pogode. Chyba sam czort sciagnal tu te przeklete chmury, zeby mnie osobiscie pognebic. Jakby za malo bylo problemow z brakiem klientow, psia mac. TFU!
W oddali zagrzmialo cicho a wiatr zaczal sie gwaltownie wzmagac, po czym bez ostrzezenia z chmur lunely strugi lodowatego deszczu. Hibb zaklal pod nosem i pospiesznie zatrzasnal za soba drzwi zajazdu.
Sciana deszczu bezlitosnie siekala wszystko dookola, jednostajnie bebniac o jezdnie. Widocznosc spadla niemal do zera i zrobilo sie jeszcze ciemniej niz wczesniej. Na tylach zajazdu pod kontenerem na smieci bury dachowiec wylizywal swoje przemoczone futro, nagle przerwal toalete, zasyczal wsciekle a siersc zjezyla mu sie na grzbiecie. Powietrze za pojemnikiem zafalowalo i zaczelo sie jarzyc lekka poswiata. Kot prysnal ze swojej kryjowki, prosto w strugi zimnego deszczu i zniknal w zaulku po przeciwnej stronie. Cos poruszylo sie za smietnikiem, po czym jakas sylwetka, chwiejac sie lekko, wyszla na skapana w ulewie ulice...
[img]http://arkhamhorror.dl.interia.pl/arkham.jpg[/img]
- Szlag by trafil ta cholerna pogode. Chyba sam czort sciagnal tu te przeklete chmury, zeby mnie osobiscie pognebic. Jakby za malo bylo problemow z brakiem klientow, psia mac. TFU!
W oddali zagrzmialo cicho a wiatr zaczal sie gwaltownie wzmagac, po czym bez ostrzezenia z chmur lunely strugi lodowatego deszczu. Hibb zaklal pod nosem i pospiesznie zatrzasnal za soba drzwi zajazdu.
Sciana deszczu bezlitosnie siekala wszystko dookola, jednostajnie bebniac o jezdnie. Widocznosc spadla niemal do zera i zrobilo sie jeszcze ciemniej niz wczesniej. Na tylach zajazdu pod kontenerem na smieci bury dachowiec wylizywal swoje przemoczone futro, nagle przerwal toalete, zasyczal wsciekle a siersc zjezyla mu sie na grzbiecie. Powietrze za pojemnikiem zafalowalo i zaczelo sie jarzyc lekka poswiata. Kot prysnal ze swojej kryjowki, prosto w strugi zimnego deszczu i zniknal w zaulku po przeciwnej stronie. Cos poruszylo sie za smietnikiem, po czym jakas sylwetka, chwiejac sie lekko, wyszla na skapana w ulewie ulice...
[img]http://arkhamhorror.dl.interia.pl/arkham.jpg[/img]