Zaberish pisze:Nemo, ja grałem Bractwem, talią opartą na mortyfikatorach dopakowanych jak tylko się dało, więc wyobraź sobie mój ból i żal, że "Mortyfikator" w ogóle nie wyszedł w Polsce. Z mojej perspektywy (kumpel grał Legionem) Legion był aż za dobry, bo cokolwiek bym złożył, to i tak było za słabe, ponieważ nie było kart z dodatku koksującego Bractwo właśnie...
No, ja z kolei grałem Legionem Ciemności. W sumie do tej pory doskonale pamiętam, na czym mój deck polegał. Składał się z dwóch części, pierwsza z wojownika Alakhaia, na którego rzucałem dwa dary Ilian - Zamrożenie Czasu z podstawki i Zdolność Przemiany z Golgothy. Zamrożenie Czasu powodowało, że Alakhai atakował zawsze pierwszy, a jak zranił przeciwnika, to walka się kończyła. Z kolei Zdolność Przemiany powodowała, że Alakhai mógł w dowolny sposób sobie zmieniać wszystkie swoje trzy parametry, o ile ich suma nie przekraczała sumy podstawowych wartości. Więc sumowałem wszystko w jeden parametr ataku i miałem Alakhaia, co ma Walki Wręcz 30 oraz Strzelania i Pancerza 0. Z Zamrożeniem Czasu mało kto miał szansę przeżyć, by móc jeszcze zadać Alakhaiowi atak.
Druga część opierała się na Chaosie na Polu Bitwy. Ta niepozorna karta powodowała, że akcja ataku wcale nie musi być ostatnią przeprowadzaną akcją. Wraz z Mroczną Harmonią - Całunem - powodowała cuda. Całun bowiem powodował, iż do początku mojej następnej tury nie mogą być przeprowadzane akcje ataku. Innymi słowy, pierwszą akcję poświęcałem na cokolwiek, drugą akcją atakowałem Alakhaiem, a trzecią akcją aktywowałem Całun i przeciwnik podczas swojej tury nie mógł mnie atakować.
Dodatkowo jeszcze różne przeszkadzajki, jak Wywołanie Bólu (za 3 PA wybrany wojownik nie atakuje), czy też wirusy z Raju Utraconego. W szczególności Czerwony Mór, co powodował, że zraniony wojownik natychmiast umiera, i V-3, który obniżał wsio parametry wrogów, prócz ich wartości. Zaletą wirusów było to, że na początku tury zarażały one wszystkich wojowników w szwadronie/kohorcie, dzięki czemu wystarczyło zagrać 1 kartę, by de facto zdziesiątkować całą kohortę/szwadron.
Tyle, że grałem przeciw Mishimie, a mój kolega upodobał sobie Moce Ki... oraz Władcę Cieni (co raniąc siebie mógł zabić mi dowolnego wojownika). Moce Ki były przesadzone, a w zasadzie nie było zbyt wielu opcji pozbyć się tych kart, prócz zabicia wojownika ich używającego. Tyle, ze z jedną czy dwoma Mocami Ki on był tak potężny, że nawet Alapchaj mógł co najwyżej się zesr...
Myślę, że w przypadku tych frakcji największy problem był z ich liczebnością. Legion był jedną wielką frakcją, która miała stawić czoła całemu Kartelowi + Bractwu, więc z tego powodu sam z siebie otrzymał sporo kart, czasem mocno przesadzonych. Z kolei Kartel niejako też był potraktowany jako jedna frakcja, podzielona na 5, więc miejsca na ciekawe karty dla nich zabrakło. Bauhaus dostał strasznie drogie czołgi, Mishima te Moce Ki, Bractwo sztukę.. a cała reszta jakaś taka kiepska była.
Bractwo dostało Sztukę i później Mortyfikatorów oraz różne trucizny, ale Mortyfikatorzy służyli do walki z Kartelem, więc o ile byli bardzo potężni, to fabularnie nie bardzo pasowali do walki z Legionem. Co do samych trucizn, to zbyt wiele powiedzieć nie mogę, bowiem mój Mortyfikator jest po francusku (a ja tego języka nie znam...), a nie miałem zbyt wielu okazji trzymać jego kart w bardziej przyjaznym języku, by się z nimi na tyle oswoić, by ich efekty z pamięci pamiętać
. Co do samej sztuki, to ona miała jedną wielką wadę, żeby efektywnie z niej korzystać, gracz musiał mieć niemal nieskończone zasoby punktów akcji... A z tym u każdego było krucho... Tak więc sztukę fajnie się czytało, ale w samej grze ciężko było z niej korzystać. Myślę więc, że to był główny problem w graniu Bractwem. Legion polegał na permanentnych darach Mrocznej Harmonii, które tylko czasem kosztowały PA. Głównie nie kosztowały nic lub akcje, których gracz zawsze miał pełno. Z kolei sztuka była jednorazowego użytku, to jeszcze sporo kosztowała. Że pominę, że Bractwo miało o wiele mniej kart do wyboru jako Legion, a tym samym o wiele mniej kozaków do wystawienia (w sumie prócz Dominika i Duranda, pamiętam, iż jedynie Władca Żywiołów z bodaj Apokalipsy miał bardzo mocne parametry i ciekawą zdolność). Cóż, można rzec, iż siłom dobra zawsze jest pod górkę, a siłom zła z górki
.